Bęben zwijak na wąż ciśnieniowy 30 metrów do myjek Karcher i innych + 2 metry wąż połączeniowy bębna z myjką.
Charakterystyka bębna:
Profesjonalny bęben na wąż do myjek ciśnieniowych. Wykonany z najlepszej jakości metalu posiada obrotowe złącze oraz blokadę przed zwijaniem.
Bęben przeznaczony na wąż o długości do 30 metrów. Posiada dwa gwinty przyłączeniowe M22 x 1,5(standard karcher)
Blokada zapobiega niepożądanym ruchom bębna zapewniając bezpieczeństwo pracy. Zwijak posiada podstawę do przykręcania z czterema dziurami na śruby mocujące
Charakterystyka węża połączeniowego:.
Wąż połączeniowy bębna z myjką -długość 2 metry -wąż zakończony 2 x nakrętka (standard karcher) -ciśnienie robocze 400 BAR
Prowadzimy sprzedaż pomp do gorącej wody. Pompy te w odróżnieniu od pomp cyrkulacyjnych wytwarzają ciśnienie w zakresie od 2,5bar – do 3bar. Czyli mniejsze z nich pompa do gorącej wody IPML 25/125 może podnieść wodę na wysokość do 30 metrów.
Poniżej opis pompy:
Obiegowe pompy przemysłowe przeznaczone są do cyrkulacji zimnej i gorącej wody max 100°C , pozbawionej zanieczyszczeń i składników ściernych. Pompy przemysłowe przeznaczone są do wymuszenia przepływu w instalacjach wodnych o stałym lub zmiennym przepływie, w których temperatura czynnika nie przekracza 100°C (80oC), a ciśnienie w instalacji nie przekracza 0,6 MPa.
Pompa przemysłowa IPML 25/125 – to pompa obiegowa cyrkulacyjna mająca również zastosowanie przy napełnianiu układów solarnych.
Pozostałe pompy wodne przemysłowe typu IPML są pompami obiegowymi do zastosowania w większych układach grzewczych i chłodniczych. Przemysłowe pompy cyrkulacyjne przeznaczone są do wody zawierającej zanieczyszczenia stałe o charakterze nieabrazyjnym i nieabsorpcyjnym w wysokości 0,27 kg/m3.
Cześć W aktualnych czasach pichcenie staje się co chwila prostsze, a to za sprawą gigantycznego i powszechnego dostępu do wszystkiego, co przydatne w tym zawodzie, i nie mam na myśli jedynie przepisów w Internecie. Półki w sklepach uginają się od różnorakiego gatunku sprzętu AGD, przypraw, nożyków, książek kulinarnych i przepięknych garów ze stali kwasoodpornej.
Każdemu z nas, od czasu do czasu zdarza się przyjarać tego typu garnek, albo prawdopodobnie to, co w garze. O ile jest to krótkotrwałe przypalenie trwające chwilę, to można wyrzucić przypaloną treść wlać gorącej wody z płynem czy solą, zaczekać paręnaście minut i wymyć szczotką z tworzywa. Przeważnie taki operacja się udaje i w najlepszym wypadku nie zostają żadne ślady na dnie garnka. Gorzej, jeśli spalimy potrawę tak, że na dnie garnka będzie gruba zwęglona warstwa, a w kuchni widzialność zmaleje jak w gęstej mgle, co w takim czasie robić? Kuchnię da się wywietrzyć a garnek szkoda wyrzucać.
Postaram się napisać, co w takiej sprawie najlepiej wskórać. Musimy przygotować: szpachelkę, wkrętarkę z regulacją obrotów, krążek elastyczny na rzep, włókninę polerską ziarno 60, 120, 240, ściernicę trzpieniową z włókniny ziarno 60, 240 i ewentualnie włókninę stalową o numerze 2, 0 i 00.
Najważniejsze to poczekać, aż gar wystygnie, wówczas zalać niedużą częścią wody z solą (pod żadnym pozorem nie wlewać wody do rozgrzanego garnka, ponieważ można zdeformować dno). Dobrze jest go przenieść na balkon, tak aby nieprzyjemny aromat nie roznosił się po domu. Po czym wąską szpachelką usunąć spalone części, tak, aby nie było większych kawałeczków przyległych do spodu garnka, to czasami trwa, jednakże dobrze jest uzbroić się w wytrwałość i dokładnie oczyścić dno. Po tym etapie płuczemy gar i osuszamy go, można lekko podgrzać nad gazem, aczkolwiek bez pośpiechu. Zakładamy na maszynę dysk z rzepem i montujemy do niego włókninę 60, obroty nastawiamy na plus minus 550obr/min. I czyścimy nieznacznie dociskając spód garnka. Należy uważać, aby nie ocierać gumą o brzegi garnka. Po kilku minutach garnek, jego spód powinien już być w miarę czysty, należy wówczas przetrzeć go suchą ścierką i sprawdzić czy nie pozostały gdzieś przebarwienia, jeżeli tak to akcję powtórzyć. Jeżeli spód będzie już ładny wymieniamy włókninę na 120, później 240 i powtarzamy za każdym razem akcję, ale nieco krócej. Po wyczyszczeniu dno powinno posiadać satynową nawierzchnię bez widzialnych głębszych rys. Dalszy etap to czyszczenie brzegów garnka i tu działamy analogicznie jak dotychczas.
Wpierw montujemy na maszynę ściernicę trzpieniową z włókniny o ziarnie 60, potem drobniejszą 120 lub 240. Po wyczyszczeniu boków gar winien być jak nowy. Jeżeli gar był w środku polerowany to można jeszcze wykończyć go pastą woskową i filcem.
Jak ktoś nie posiada wiertarki może to samo zdziałać ręcznie za pomocą wełny stalowej grubość 2, 0, 00. Choć w wypadku szorowania manualnego musimy liczyć się z tym, że przeznaczymy masę czasu i w żadnym razie nie uzyskamy tak cudownego rezultatu jak w przypadku polerowania maszynowego.
Cześć W dzisiejszym tekście nie będzie moim zamiarem straszenie Państwa. Lecz scharakteryzowanie jak proste rozwiązanie techniczne, jakim jest detektor gazu czadu, może zapobiec katastrofie. Analizując statystyki straży pożarnej możemy się przekonać, że problem czadu w lokach, szczególnie w sezonie grzewczym jest bardzo poważny. Informacje mówią o ofiarach śmiertelnych czadu rzędu 500 osób rocznie. Z cichym zabójcą, jakim jest tlenek węgla można walczyć na kilka sposobów. O przezorności i daleko posuniętej ostrożności nie trzeba pisać, problem w tym, że niekiedy to nie wystarczy. Jeżeli tlenek węgla pojawi się w domu i będzie dochodził do krytycznych wartości to pomóc może tylko czujnik czadu. Zanim przejdę do omówienia czujników gazu i czadu trochę teorii. Tlenek węgla jest gazem bezbarwnym i bezzapachowym, stąd trudny do wykrycia przez człowieka. Zgodnie z wieloma badaniami naukowymi szkodliwe działanie czadu jest głównie zależna od: Stężenia tlenku w wdychanym powietrzu. Czasu przebywania i aktywności ruchowej w tym środowisku. Od osobistych cech fizjologicznych osoby narażonej. Tlenek węgla jest absorbowany do krwi z wdychanego powietrza. Powoduje tworzenie się w organizmie tzw. karboksyhemoglobiny, która redukuje zdolność krwinek do transportu tlenu. To z kolei powoduje niedotlenienie narządów, tkanek i mózgu. Sprawia to w zależności od stężenia karboksyhemoglobiny w krwi objawy: Uczucie ucisku i lekkiego bólu głowy, rozszerzenie naczyń krwionośnych (10-20%). Ból głowy i tętnienie w skroniach (20-30%). Silny ból głowy, osłabienie, oszołomienie, wrażenie ciemności, nudności, wymioty, zapaść (30-50%) Zaburzenia pracy serca, przyspieszenie tętna i oddychania, śpiączka przerywana drgawkami (50-60%) Dalej nie będę pisał, w każdym razie przy stężeniu powyżej 60% może dojść już do trwałych upośledzeń narządów i śmierci.
Dla przedstawienia w praktyce stosuje się obrazowe przykłady stężeń i reakcji organizmu. W czujniku czadu CD-50B8 można przeczytać: wdychanie tlenku węgla o stężeniu 200 ppm w ciągu 2-3 godzin powoduje lekki ból głowy, zmęczenie, nudności. Stężenie 12800 ppm w czasie 1-3 minuty powoduje natychmiastową śmierć. Uf trochę mi ciśnienie podskoczyło. Czujniki czadu monitorują obecność w powietrzu tlenku węgla. Pracuje on w oparciu o technologię półprzewodnikową, tzn. znajdujący się w urządzeniu detektor reaguje na zawarty w powietrzu czad i uruchamia alarm. Nawet niewielkie stężenie CO rzędu kilku setnych procent 0,006% utrzymujące się przez dłuższy czas spowoduje uruchomienie alarmu dźwiękowego i zapalenie diody sygnalizacyjnej. Wykrywacz czadu np.: CD-60A4 z LCD warto zamontować w łazienkach, kuchniach, korytarzach sąsiadujących z potencjalnymi źródłami zagrożenia. Należą do nich: gazowe podgrzewacze wody z otwartą komorą spalania, kominki opalane drewnem i gazem, przenośne grzejniki gazowe i piecyki opalane paliwami ciekłymi, piece kaflowe, i oczywiście kotłownie miałowe, lub opalane drewnem.
Tlenek węgla czyli popularnie zwany czadem jest gazem o niższej gęstości od powietrza, lecz powstaje prawie zawsze, jako mieszanka z ciężkim dwutlenkiem węgla, przez co utrzymuje się tuż nad podłogą. Z tego powodu detektory montuje się zawsze na wysokości ok. 50 cm nad podłogą. Chyba, że korzystamy z czujnika gazu i czadu np. CGD 31A2| to wtedy na wysokości 150cm.
Decydując się na czujnik czadu zwróć trzeba uwagę na to, czy posiada certyfikat potwierdzający wykonanie testów. Czy jest zasilany na baterię czy z sieci. Oba wyjścia mają zalety i wady. Urządzenia bateryjne sprawdzą się w sytuacji częstych zaników napięcia, lecz wymagają stałej kontroli baterii. I tu uwaga jak większość urządzeń elektronicznych mogą źle pracować przy słabych bateriach (chyba, że mają automatyczny system informowania o stanie baterii). Natomiast zasilane sieciowo przestaną działać, jeżeli braknie prądu, to oczywiste. Ze względu na te wady i zalety obu czujników nigdy nie dają nam 100% pewności wykrycia czadu a jedynie znacznie podniosą prawdopodobieństwo jego wykrycia. Warto, więc co jakiś czas testować urządzenie i dokonywać okresowych przeglądów.
Czad w większości wypadków zabija w mieszkaniach, w których nie ma dobrego wietrzenia, przewody wentylacyjne są niedrożne lub zaklejone, aby było cieplej!!!, kominy zatkane, a plastikowe szczelne okna nie zapewniają odpowiedniej cyrkulacji powietrza. Kwestię tych okien i super szczelnych domów opisywałem w artykule wentylacja między pokojami. Kolejne zagrożenie tworzą gazy wybuchowe lub ich mieszaniny: metan, propan i butan. Gaz ziemny jest lżejszy od powietrza i gromadzi się w wyższych częściach pomieszczeń. Natomiast propan i butan jest cięższy, przez co gromadzi się w dolnych partiach mieszkań. Gazy te połączone z powietrzem tworzą wybuchową mieszaninę.
Detektor gazu wyposażony jest w zaawansowany technologicznie czujnik półprzewodnikowy i elektroniczny układ sterujący, który monitoruje obecność gazu w powietrzu. Jeżeli instalacja bądź urządzenia są nieszczelne i dochodzi do wycieku, instrument przy 10-procentowym stężeniu gazu LEL (dolna granica wybuchalności) włącza alarm. Przykładowe wartości dolnych granic wybuchowości gazów LEL Metan 5%, Propan 2,10%, Butan 1,80%. Detektory gazu montuje się w kuchniach i łazienkach wyposażonych w kuchenki lub gazowe podgrzewacze wody. Warto również montować czujniki w domowych kotłowniach opalanych gazem oraz garażach, w których znajdują się auta zasilane LPG lub CNG. Czujnik montuje się na ścianie, na wysokości ok. 150 cm nad podłogą. Przy zakupie czujników warto wpierw zapoznać się z instrukcją obsługi i poczytać o zasadach działania i sposobach instalacji.
Tak coś mię tknęło ostatnimi czasy i zakupiłem chińskie tasaki kuchenne. Może z tego powodu, że ostatnimi czasy zimowymi wieczorami oglądam z żoną programy o gotowaniu. I wszędzie widzę, że kucharze mają różne noże zależnie od przeznaczenia. Myślę to jest kwestia specjalizacji, do szatkowania warzyw i do obierania dwa różne, do filetowania mięsa inny, do krojenia też inny i tak dalej. To samo jest z garnkami, ale do tego wciąż nie doszedłem. Na razie noże. Na pierwszy ogień poszły tasaki do szatkowania. Na początku nie miałem zrozumienia jak to jest, mimo iż problematyką nożową się cokolwiek interesowałem, ale niewątpliwie nawyki rodzinne opornie jest przełamać. Tu się narodziłeś i tu musisz dokonać żywota, albo takim nożem mama kroiła ty też takim samym musisz. Jednak nie do końca, Sieć otwiera oczy, raz na rzetelne sprawy raz na gorsze. Problem wyboru. Powracam do wątku, tasak, i od razu widzę niskiego chińczyka jak zwinnie obiera i szatkuje warzywa na woka, poszedłem do sklepu w mojej miejscowości, ale tu nie mieli nic, nawet za przysłowiowe 4 złote. Zostaje Net, sekundę googlowania i wynalazłem ciekawą linię tanich, ale z podobno dobrej stali, to jeszcze dane na forum knivesów i wszystko jasne. Tam którykolwiek nóż jest chyba przedstawiony. Recenzje były takie, że na start za 50 – 60 złociszy to starczy. Zamówiłem dwa, pierwszy to taki normalny tasak, z lekko zaokrąglonym czubkiem na końcu, a drugi to typowy taki jakby szefa kuchni, w opisie było, że do suszi, paczka nadeszła szybko.
Po otwarciu pierwsza rzecz to zaolejowałem rączki, bo były z takiego nadzwyczaj chłonnego drewna, nie wiem być może bambusa. Noże miały ostrza, sory mają nader cienkie wydawało mi się, że za wąskie. Szlif wklęsły na wielkości 12 mm, zaostrzone poprawnie. Na pierwszy rzut poszedł tasak. Miałem akurat do pokrojenia ananasa, to go umyłem i ścinam górne zielone pióropusze, takie jak miał król Julian, He. I tu niespodzianka, tasak wszedł jak w masło, dawniej obcinałem fiskarsem, nożem szefa kuchni, jest on co najmniej o 50 procent szerszy od chińskiego tasaka. Może, z tej przyczyny ciął ciężej. Ja wiem, że jeszcze wchodzi kwestia ostrzenia, ale sory ja tak ostrze noże, to muszę w domu ogłaszać, które są dopiero co naostrzone. Jak przed świętami naostrzyłem i zapomniałem powiedzieć, to żona z najstarszym synem miała po godzinie pocięte paluchy. Wracam do tematu, tasaczek wydajnie poradził sobie z skórą ananasa i równie szybko pojechał go na plasterki. Jak dla mnie sensacja. Tym drugim nie miałem okazji pracować, ale żona robiła sałatkę i poprosiłem o opinię. Powiedziała, że sieka się super, tylko rączka jest tak jak by z surowego drzewa. Będę musiał przejechać papierem i woskiem, ale to później. Ogólnie recenzja na 5 z plusem. Zrobię tylko małą korektę, albowiem noże mają hiden tang i nie jest zabezpieczony żadnym pinem, to umieszczę z dwa mosiężne, i zrobię na końcu otwór do powieszenia, bo u mnie noże wiszą na ścianie. Nożyki przed przeróbką wyglądają tak: